Jednak – czy opalanie to tylko niewinne „łapanie słoneczka”? Niestety, fakty są inne. Opalenizna to bowiem nic innego jak element obronny skóry, która na skutek kontaktu z dużą dawką promieni UV, aktywuje melanocyty – komórki barwnikowe. Ich zadaniem jest ograniczenie dopływu UV do głębokich partii skóry poprzez produkcję barwnika, melaniny.
Należy mieć na uwadze i to, że częste i intensywne opalanie się przyspiesza starzenie się skóry. Promienie UV pozbawiają ją nawilżenia, jak również niszczą włókna kolagenowe. A tego z pewnością nie chcesz! Nie można pominąć również kwestii raka skóry, który rozwija się przede wszystkim pod wpływem promieniowania ultrafioletowego. Jedynym skutecznym sposobem na to, by uniknąć tych przykrych konsekwencji, jest stosowanie kremów z wysokim filtrem SPF, które jednocześnie spowalniają proces powstawania opalenizny.
Zniechęcona? Spokojnie: jeśli lubisz skórę muśniętą słońcem, nie musisz z niej rezygnować. Istnieją bezpieczniejsze metody na przyciemnienie odcienia skóry. Na dodatek, aby uzyskać ten efekt, nie musisz ruszać się z domu.
Opalenizna uzyskana dzięki samoopalaczowi przypomina tę zdobytą na słońcu. Ważna jest jednak prawidłowa aplikacja kosmetyku; w przeciwnym razie możesz nabawić się brzydkich plam.
Balsam brązujący warto nakładać dokładnie tak samo, jak samoopalacz, po uprzednim umyciu i wygładzeniu skóry peelingiem. I w tym przypadku przydatna może okazać się specjalna rękawica.