To nie była łatwa decyzja - mam dość niski próg bólu i makijaż permanentny powiek wspominam źle - byłam przekonana, że ligerystka zaraz przejedzie mi żywcem po oczach i już nigdy nie ujrzę świata. Widzę do dziś, ale do dziś mam też przed oczami ten ból. I już nigdy sobie go nie zafunduję, to pewne!
Brwi to jednak inna bajka - ich wygląda tak mnie codziennie o poranku wkurzał, że postanowiłam dać permanentnemu jeszcze jedną szansę. Tym bardziej, że kosmetyczka obiecała, że zastosuje "przyjemniejszą", nie tak inwazyjną metodę jak w przypadku kresek. Słowa dotrzymała, a ja - choć głupio to pisać - nie umiem teraz przejść koło lustra, by z podziwem nie spojrzeć na swoje fajne brwi. Ale od początku.
Ja od czasu do czasu jeszcze karmię, dlatego zabieg był bez znieczulającej maści. Pierwsze wrażenie? Super! Nic nie boli! Im dalej w las, tym było ciężej, ale te 1,5 godziny minęło dość szybko. Nie było to oczywiście najprzyjemniej spędzone 90 min. w gabinecie kosmetycznym, ale myślę, że było warto. Lewa brew bolała bardziej - to podobno efekt psychologiczny; zawsze "ta druga" strona ma gorzej. Jak to w życiu!
Jak już wyleżałam swoje i zadałam po raz setny pytanie: "dłuuugo jeszcze", kosmetyczka podsunęła mi pod oczy lusterko. Omal nie spadłam z łóżka! Z ciemnymi, wyrazistymi brwiami przypominałam bardziej wczesną Catherinę Zethę-Jones niż siebie sprzed zabiegu. Musiałam mieć niezłe przerażenie w oczach, bo Alicja szybko zaczęła wyjaśniać, że to chwilowe. I że za kilka dni, jak brwi się wygoją, stracą ciemny kolor i będą wyglądać bardzo naturalnie. Miała rację! Przez te kilka dni chodziłam w włosami na oczach, bo brwi były przesadzone i stanowczo zbyt ciemne, ale z dnia na dzień stopniowo się złuszczały i odsłaniały właściwy, delikatny kolor.
Co jeszcze mogę Wam napisać? Że przed podjęciem decyzji, warto starannie wybrać salon. Choć brwi robione najnowszymi metodami nie są tak trwałe (bo płycej wprowadza się barwnik), przez jakiś czas, czyli około 1,5-2 lat - trzeba z nimi chodzić ;-) Można je oczywiście poprawiać i korygować, ale po co tracić nerwy i dwa razy wydawać pieniądze? A jak już przy funduszach jesteśmy...W zależności od miasta i renomy gabinetu, za zabieg trzeba zapłacić kilkaset złotych - cena waha się od 300 do 700 zł. Do wyboru jest kilka metod - doświadczona lingerystka, po krótkiej rozmowie z Wami, bez problemu dobierze odpowiednią do Waszych oczekiwań. Ja zrobiłam brwi metodą cieniowania. Wyglądają, jak po hennie. Tyle, że następna wizyta nie za dwa tygodnie, a za 12-18 miesięcy. Hurra!!!