Często spotykam się z określaniem yerby mate mianem herbaty. Tymczasem, napój ten nie ma z nią zbyt wiele wspólnego – przygotowywany jest nie z liści herbacianych, lecz z ostrokrzewu paragwajskiego, przez co yerbę powinniśmy określać raczej mianem ziół. Jej szczególną popularność zauważamy w krajach Ameryki Południowej, gdzie pija się ją niemal tak często, jak herbatę czy kawę.
Przebierając w typach yerby możemy natknąć się na rozmaite, smakowe modyfikacje, na przykład te z dodatkiem owoców czy innych ziół. Zasadniczo jednak wyróżniamy cztery, podstawowe typy tego napoju.
Główną różnicą, jaka zachodzi pomiędzy poszczególnymi typami yerby jest smak. Ostada i Arbacua znajdą zwolenników wśród fanów intensywnych aromatów, zaś dwa pozostałe typy to wybór idealny dla tradycjonalistów, którzy lubią po prostu smak świeżych ziół. Sama należę do miłośników yerby w najsurowszej wersji – z gałązkami.
Proces ten daleki jest od zwykłego zalania herbaty wodą, niemniej jednak nie ma w nim nic skomplikowanego. Po pierwsze – przyda nam się specjalne naczynie do przygotowywania yerby, zwane matero lub guampa oraz specjalna rurka z sitkiem u dołu (bombila) pozwalająca wygodnie pić wywar.
Naczynia do yerba mate mogą być ceramiczne, drewniane czy też wykonane z surowców zwierzęcych (np. z kopyt). To, jakie naczynie wybierzemy do parzenia ziół powinno zależeć od naszych upodobań, jednak warto zwracać uwagę na solidność ich wykonania. Osobiście posiadam matero wykonane z prawdziwego palo santo – bardzo trwałe, łatwe w czyszczeniu i mimo upływu czasu nadal atrakcyjnie wyglądające.
Yerbę wsypujemy do ¾ wysokości naszego naczynia i zalewamy wodą o temperaturze 70-80 stopni Celsjusza. Nigdy nie zalewajmy yerby wrzątkiem, inaczej pozbawimy ją cennych właściwości! Po kilku minutach, yerba jest gotowa do spożycia. Pamiętajcie, że raz zaparzone zioła możemy śmiało parzyć ponownie (nawet 2 lub 3 razy). Jeśli zaczynacie z piciem yerby i nie pasuje wam jej gorzki smak, napar z ponownego parzenia będzie o wiele łatwiej przyswajalny – delikatniejszy i mniej intensywny.
Długo można by wymieniać zalety, jakie niesie picie yerba mate. Działania, jakie wywołują te wyjątkowe zioła zachodzą zarówno w sferze samopoczucia, jak i funkcjonowania organizmu. Oto kilka z nich:
Szereg atutów yerby zależny jest od bogactwa mikroelementów i witamin w niej zawartych. Znajdziemy w niej witaminę A, witaminy z grupy B, C, E a także cenne minerały: potas, mangan i magnez. Zwłaszcza ten ostatni powinien przekonać zwolenników kawy do sięgania po yerbę, gdyż – jak wiadomo – „mała czarna” ma skłonność do wypłukiwania magnezu z organizmu.
Zioła te mają jeszcze mnóstwo innych, nieocenionych zalet. Podobno wpływają pozytywnie na sprawność seksualną, czy nawet zwalczanie poważnych alergii. Pewne jest jedno – yerbę warto pić choćby dlatego, że stanowi nieco łagodniejszą alternatywę dla kawy, z zachowaniem pobudzających właściwości. Choć kawa pita w rozsądnych ilościach również pozytywnie wpłynie na nasze zdrowie, to jednak łatwo z nią przesadzić – czasem już jedna filiżanka za dużo powoduje u nas rozdrażnienie i rozkojarzenie. Tymczasem, trudno o przedawkowanie yerba mate – działanie pobudzające wystąpi już po jednej porcji, jednak praktycznie nie można z nią przesadzić. Nie wystąpią również negatywne efekty uboczne, takie jak drażliwość. Może warto więc od czasu do czasu popijać te zioła, jako zamiennik małej-czarnej?
Nawet zioła mają swoją drugą stronę medalu. Istnieje kilka sytuacji, w których nie powinniśmy sięgać po yerba mate – działanie negatywne wystąpić może u kobiet w ciąży czy osób z chorobą wrzodową. Dodatkowo, choć yerby nie da się przedawkować jako pobudzacza, nie powinniśmy pić jej bez opamiętania. Ostatnie badania zakładają, że zioła te pite w nadmiarze mogą powodować nowotwory przełyku. Nie dajmy się jednak zwariować – 2-3 porcje yerby dziennie na pewno wpłyną na nas pozytywnie, dlatego pijmy ją śmiało i pobudzajmy się naturalnie!
Są wśród was zwolennicy yerba mate?