Dotychczasowe wyzwania, jakie wam proponowałam zwykle opierały się o regularną aktywność fizyczną – mogłoby się wydawać, że z tego tytułu były o wiele trudniejsze, niż kilka, żywieniowych restrykcji. Sądzę, że jest wręcz przeciwnie – przełom listopada i grudnia to czas, w którym na sklepowych półkach pojawia się coraz więcej słodkości, z racji zbliżających się świąt. Dla mnie – ogromnego łasucha – rezygnacja z okazjonalnego łakocia podczas dynamicznego dnia okazywała się nieraz bardzo trudna.
Mimo wszystko, udało się. Trzymałam się wyznaczonych celów i zauważam pierwsze, subtelne efekty, zarówno w moim wyglądzie, jak i zdrowiu.
Zadbałam o to, by zawsze być najedzona i nie zerkać tęskno w kierunku stoiska ze słodyczami. Choć wiem, że od czasu do czasu rzeczone nikomu z nas nie zaszkodzą, takie postępowanie sprawiło, że nauczyłam się nieco żywnościowej dyscypliny. Zdrowe jedzenie przygotowywałam zawsze tak, aby móc zabrać je ze sobą do pracy, a także, by po powrocie do domu czekał na mnie wartościowy posiłek. W ramach przekąski sięgałam najczęściej po owoce i orzechy, które skutecznie tłumiły pokusę słodyczy.
Choć wiem, że to podstawa dobrego samopoczucia, nieraz zdarzyło mi się zaniedbywać śniadanie kosztem kilku minut więcej spędzonych w łóżku. W ciągu ostatniego miesiąca nie dopuściłam do tego ani razu – i weszło mi to w nawyk! Szybka owsianka z owocami, czy kanapki z pełnoziarnistego pieczywa zajmują zaledwie kilka minut, a człowiek od razu szybciej budzi się do życia.
Zdrowa dieta polega na regularnym dostarczaniu organizmowi energii w odpowiednio dobranych ilościach jedzenia. Dawniej niejednokrotnie zdarzyło mi się zaniedbywać posiłek z powodu małej ilości czasu, by później pochłonąć ogromną porcję. Efekt? Ospałość, ociężałość i problemy z trawieniem. Udało mi się uniknąć takich sytuacji w ciągu ostatniego miesiąca i widzę, że moje samopoczucie znacznie się polepszyło.
Nikogo nie trzeba przekonywać, że podstawą zdrowej diety są owoce i warzywa. Z tym nigdy jak dotąd nie miałam większych kłopotów – zdrowa roślinka zawsze gości w mojej torbie śniadaniowej. Tym razem jednak zapewniłam ich sobie odrobinę więcej, niemal codziennie jedząc sałatki warzywne.
Po miesięcznym wyzwaniu z regularnym piciem wody nie mam już problemu z tym, aby pamiętać o odpowiednim nawodnieniu. Sięganie po minimum 8 szklanek wody dziennie stało się moim przyzwyczajeniem, które wyraźnie odzwierciedla się w samopoczuciu i zdrowiu. Pamiętajcie, że zdrowe produkty to jedno – bez wody nic nie będzie działało tak, jak należy!
Nie wszystko przygotowuję sama od podstaw – często muszę sięgać po półprodukty, z których wykorzystaniem przygotowuję posiłki. Dawniej zdarzyło mi się wrzucić do sklepowego koszyka coś, z czego składu w późniejszym czasie nie byłam zadowolona. W nawyk weszło mi każdorazowe czytanie etykiet – w ten sposób oszczędzam zdrowie i pieniądze.
Przypomnienie w telefonie, odrobina samodyscypliny i gotowe – problem z regularnością posiłków udało mi się wyeliminować. To spowodowało, że nie nachodziła mnie chęć na podjadanie, lub pochłanianie zbyt dużych porcji.
Ten czas postanowiłam przeznaczyć na doskonalenie swojej wiedzy w zakresie zdrowej żywności. Zajrzałam do kilku książek kucharskich, które od miesięcy zalegały na półkach – w tym do kilku nowości, a także publikacji, które dawno temu otrzymałam od mojej mamy – jeszcze z lat jej młodości.
Choć wyznaję zasadę, że zdrowa żywność nie wymaga maniakalnego zliczania kalorii, starałam się stosować do ilości zalecanej dla kobiet w moim wieku, wadze i stylu życia – to jest 2500 kcal dziennie.
Po każdym, nawet lekkim treningu sięgałam po pełnowartościowy posiłek, dostarczający zdrowych tłuszczy i odpowiedniej dawki węglowodanów – oczywiście, w zależności od specyfiki aktywności fizycznej.
Kilka, pozornie drobnych zmian w żywieniowych przyzwyczajeniach przyniosło zauważalne skutki dla mojego wyglądu i samopoczucia. To motywuje mnie do kontynuowania dobrych przyzwyczajeń. Jeśli skrupulatnie przeszliście ze mną przez wyzwanie, na pewno zauważyliście podobne efekty.
Najpewniej za sprawą rezygnacji ze słodyczy i przetworzonych produktów moja cera wygląda o wiele bardziej świeżo. Rzadziej pojawiają się na niej niedoskonałości, do których zwykle ma skłonność. Mimo niekorzystnej aury pogodowej, skóra nie traci zdrowego blasku i witalności – o to podejrzewam regularnie sobie dostarczane, zdrowe produkty.
Pozbyłam się uczucia ociężałości i ospałości, które doskwierały mi po zbyt dużych posiłkach. Małe, ale regularnie spożywane porcje zdecydowanie mi służą!
Należy wspomnieć także o wpływie zdrowego żywienia na trawienie. Moje nowe nawyki powodują, że czuję się po prostu lekko – okazjonalne kłopoty odeszły do lamusa.
Podczas ćwiczeń czuję, że mogę dać z siebie nieco więcej, niż dotychczas. Wszystko za sprawą regularnie dostarczanej energii, pochodzącej z pełnowartościowej żywności.
Udało wam się przetrwać wyzwanie bez potknięć? Dajcie znać, jakie efekty zauważyłyście. Obserwujcie mnie na Facebooku, w oczekiwaniu na kolejne zadanie!