Minął kolejny miesiąc, odkąd zdecydowałam się podjąć następne wyzwanie - tym razem był to sprawdzian przede wszystkim dla mojej silnej woli. Odstawienie słodyczy nie było proste, lecz dziś wiem, że spośród wszystkich, dotychczasowych zadań przyniosło mi najlepsze efekty. Dlaczego? Sprawdź, jak minął mój miesiąc bez słodkich grzeszków.
Jeśli wraz ze mną podjąłeś się 30-dniowego detoksu od słodyczy, wiesz już, że celem nie było zrzucenie zbędnych kilogramów. Na uwadze miałam przede wszystkim wyzbycie się z jadłospisu sklepowych, modyfikowanych słodkości, po które w chwilach słabości zdarzało mi się sięgać.
Sam cukier pod najgorszymi, możliwymi postaciami zdaje się niewielkim problemem w obliczu tego, co jeszcze czyha w popularnych batonikach czy czekoladkach. To przede wszystkim morze oleju palmowego, wzmacniaczy smaku, barwników. I choć od jednej pralinki jeszcze nikt nie umarł, ostatnie 30 dni udowodniły mi, że spokojnie można się bez niej obyć.
Ostrzegałam, że uzależnienie od słodyczy nie jest zmyśloną dolegliwością. To realny problem, dotykający niejedną osobę na równie silnym poziomie, co narkotyki czy alkohol. Już po kilku dniach, gdy dookoła czyhały na mnie słodkie pokusy zadałam sobie pytanie: czy jestem uzależniona? Choć zawsze staram się uważać na to, co jem przyznam, że konieczność pozbycia się słodkości z domu, czy ich unikanie na imprezach nieraz wywołały we mnie uczucie irytacji. Jednocześnie, był to wyraźny sygnał, że może najwyższa pora powiedzieć sobie “stop”.
Już po upływie pierwszego tygodnia zauważyłam, że jest coraz łatwiej. Zadanie uprościło mi zasięganie informacji o negatywnych skutkach spożywania słodyczy. Starałam się dowiedzieć na ten temat maksymalnie wiele - tak, by skutecznie zniechęcić się do niezdrowych przekąsek.
Udało mi się postąpić zgodnie z planem, zamykając strategię odstawienia słodyczy w kilku etapach. Polecam je każdemu, kto jeszcze nie podjął tego rodzaju wyzwania.
W moim domu jedna z szuflad od dawna służyła do poprawiania humoru - zawsze można było znaleźć w niej coś słodkiego. Wiedząc, że będzie ona źródłem pokus, już pierwszego dnia zdecydowałam się ją opróżnić. Znalazło się kilka chętnych osób, które przyjęły ode mnie słodycze, pozostałą część po prostu wyrzuciłam.
Następnym krokiem było znalezienie zdrowych alternatyw dla szybkich przekąsek w środku dnia. Odtąd, miejsce batonika zajęły przede wszystkim orzechy i owoce. Piekłam również domowe batony musli i ciastka owsiane, które towarzyszyły mi na co dzień w pracy.
Głód to najgorszy wróg zdrowej diety. Gdy go odczuwasz, jesteś skłonny zjeść niemal cokolwiek. Małe porcje posiłków co 3-4 godziny + zdrowe przekąski pozwoliły mi do niego nie dopuścić, a tym samym - nie narażać się na pokusy.
Każdy wypad do sklepu poprzedzałam przygotowaniem listy, która uchroniła mnie przed skierowaniem się na stoisko ze słodyczami.
Cukru unikałam nie tylko w sklepowych słodyczach, ale i jogurtach oraz napojach. Nie było to dla mnie dużą trudnością jako, że na co dzień niemal wcale nie sięgam po tego typu produkty.
Pierwsze efekty zauważyłam już po tygodniu rezygnacji ze słodkich przekąsek. To najlepszy dowód, że zdrowy nawyk warto kontynuować.
Wiem, że na długofalowe efekty odstawienia słodyczy trzeba będzie jeszcze trochę zaczekać, dlatego zdecydowałam się kontynuować ten nawyk. Zamiast sklepowych batoników i czekolad mam zamiar sięgać po domowe, zdrowe wypieki. Trzymajcie kciuki!
A jak wam udał się detoks od słodyczy? Koniecznie pochwalcie się efektami i oczekujcie kolejnego wyzwania, które niebawem zaproponuję wam na Facebooku.