Pamiętam jak dziś, że maseczka z drożdży była pierwszym specyfikiem, którego używałam w walce z trądzikiem. Było to u początków okresu dojrzewania, kiedy moja wiedza na temat pielęgnacji skóry była niemalże zerowa. Rozwiązanie to zaproponowała mi moja mama, która z kolei wyniosła pomysł na drożdżową maskę z własnego domu rodzinnego. I tak, z pokolenia na pokolenie ten niepozorny, acz cudowny specyfik ratuje naszą rodzinę w kryzysowych, skórnych sytuacjach. :-)
Sekret tkwi w witaminach i składnikach mineralnych, jakie znajdziemy w drożdżach. To przede wszystkim witaminy z grupy B, ale także biotyna, która znana jest ze swojego dobrego wpływu na stan skóry, włosów i paznokci. W drożdżach znajdziemy również szereg dobroczynnych pierwiastków, taki jak mangan, cynk i potas. Te składniki niwelują zmiany trądzikowe, a także zmniejszają wydzielanie sebum oraz zwężają pory.
Nie spodziewajcie się tu zawiłego przepisu. ¼ kostki drożdży piekarskich mieszamy z 2 łyżkami stołowymi ciepłego mleka do uzyskania gładkiej konsystencji i… gotowe. Papkę nakładamy na twarz, szyję i dekolt do jej zaschnięcia, po czym dokładnie zmywamy.
Maska sprawdzi się doskonale u posiadaczek cer tłustych i mieszanych. Z moich doświadczeń wynika, że stosowanie jej 1-2 razy w tygodniu wyraźnie koi skórę problematyczną, a także dodaje jej zdrowego blasku.
Wypróbujecie moją propozycję maski na niedoskonałości? Dajcie znać, czy jesteście zadowolone z efektów! :-)